Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie przedstawicieli resortu edukacji z nauczycielskimi związkami zawodowymi i samorządowcami. Jednocześnie w mediach społecznościowych Ministerstwo zaczęło prezentować grafiki przedstawiające wysokość nauczycielskich pensji i proponowanych podwyżek.
Wynika z nich, że nauczyciel stażysta zarabia obecnie 3 538 zł, a od 1 września 2022 r. jego wynagrodzenie wzrośnie o 1 412 zł i będzie wynosiło 4 950 zł. Nauczyciel mianowany ma obecnie kwotę 5 094 zł, a od września zarobi 6 400 zł. Z kolei nauczyciel dyplomowany którego wynagrodzenie wynosi obecnie 6 510 zł, zarobi 7 750 zł.

Pod postem zawrzało. - Nie wstyd wam tak kłamać? Na te kwoty, które teraz niby obowiązują to ja muszę 2 miesiące pracować - napisała jedna z nauczycielek.
- Jestem nauczycielem dyplomowanym - dodaje inna. - Jeszcze nigdy nie dostałam takiej wypłaty. Czy MEiN może wskazać, gdzie giną moje pieniądze?
- Ta tabela jest oderwana od rzeczywistości.. jestem nauczycielem mianowanym z przygotowaniem pedagogicznym i moje wynagrodzenie brutto to 3445 zł ! Ale skoro MEiN twierdzi inaczej.. to gdzie są moje pieniądze i kto mnie okrada? - pyta kolejna z komentujących osób.
- Jak można tak manipulować społeczeństwem. Znowu się wyleje wiadro hejtu na nauczycieli, że tyle mają i jeszcze im źle. To są jakieś dziwne stawki nie wiadomo skąd.
- Panie Ministrze, tyle to zarabiali nauczyciele parę miliardów lat temu! - ironizuje jedna z komentujących osób. - Jak się jest ministrem oświaty, to dobrze by było zaktualizować swoją wiedzę o aktualnych zarobkach nauczycieli.
Jedna z nauczycielek zamieściła nawet potwierdzenie przelewu pensji na konto, z którego wynika, że za przepracowane ponad 40 godzin tygodniowo otrzymała za wrzesień wypłatę w wysokości 2422,32 zł.
Inni przypominają, że zgodnie z rozporządzeniem podpisanym w kwietniu przez ministra edukacji stawki wynagrodzenia są zupełnie inne i wynoszą dla stażysty - 2949 zł brutto, kontraktowego - 3034, mianowanego - 3445, dyplomowanego - 4046.
Okazuje się, że resort edukacji prezentując swoje grafiki dopuścił się pewnej manipulacji, co wcześniej - na przykład przy okazji nauczycielskiego strajku - również miało miejsce.
Przedstawione przez MEiN stawki to w rzeczywistości średnie wynagrodzenie, które - jak tłumaczą przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego jest “skomplikowaną, teoretyczną konstrukcją prawną, a nie realną pensją, wypłacaną co miesiąc nauczycielom”
- Składa się ono z wielu składników, których znaczna część w świetle przepisów prawa pracy nie jest wynagrodzeniem i nie może być utożsamiane z comiesięcznymi zarobkami (pensją). Tego rodzaju świadczeniem jest np. odprawa emerytalna, czy odprawa z tytułu rozwiązania stosunku pracy. W skład tzw. średniego wynagrodzenia wlicza się również dodatki funkcyjne i motywacyjne należne nie nauczycielom, a kadrze kierowniczej – dyrektorom i wicedyrektorom szkół, za pracę nienauczycielską - tłumaczy ZNP.
Przedstawiciele grupy "My, nauczyciele" w odpowiedzi na dane prezentowane przez MEiN przygotowali kontrgrafikę. Wyliczają tam, że proponowane przez resort podwyżki w rzeczywistości będą niższe niż prezentowane przez MEiN, a na dodatek zostaną sfinansowane przez samych nauczycieli, którzy będą musieli pracować kilka godzin tygodniowo więcej. Zwracają też uwagę, że największym koszem proponowanych zmian będzie zwolnienie 22 proc. nauczycieli.
