Trwa burzliwa dyskusja na temat czasu pracy nauczycieli i ich wynagrodzeń. Resort edukacji chce podnieść nauczycielskie pensum o 4 godziny tablicowe w tygodniu i dodatkowo zobowiązać uczących do spędzenia w szkole kolejnych 8 godzin z czterdziestogodzinnego tygodnia pracy. W zamian nauczyciele mogliby liczyć na wyższe wynagrodzenie.
Te propozycje resortu spotkały się z ostrą reakcją środowiska. Największe związki zawodowe, do tej pory mocno zantagonizowane, podpisały nawet porozumienie, że wspólnie będą walczyć o wzrost wynagrodzeń i wycofanie się resortu oświaty z planowanych zmian.
Trzeba pamiętać, że nauczyciel, tak jak każdy inny pracownik etatowy, ma do przepracowania 40 godzin w tygodniu, tylko część tego czasu - zwykle 18 godzin w tygodniu - poświęca na prowadzenie lekcji, reszta to przygotowanie do zajęć, sprawdzanie kartkówek, spotkania z rodzicami, wycieczki, rady pedagogiczne, przygotowania uczniów do zawodów, organizacja szkolnych uroczystości i wiele innych rzeczy, które często są niewidoczne dla uczniów i rodziców, a konieczne do wykonania. Co pewien czas pojawia się postulat, by nauczyciele siedzieli w szkołach te swoje 40 godzin i wówczas nikt im nie zarzuci, że mało pracują. Na jednej z facebookowych grup poświęconych edukacji kilka dni temu ktoś rzucił hasło:
“Likwidacja pensum i przekształcenie pracy nauczyciela w pracę na pełen etat - 40 godzin. Nauczyciel przebywa w szkole. W ramach tych godzin odpowiednia liczba lekcji (dostosowana do możliwości nauczyciela przez dyrektora), a w pozostałym czasie zajmowanie się przygotowaniem lekcji, sprawdzianami, kontaktami z rodzicami, radami itp. Co myślicie o takim rozwiązaniu?”
Pod postem wywiązała się burzliwa dyskusja. Wiele osób przekonuje, że nauczyciele nie mają w szkole odpowiedniego miejsca do pracy.
“Bardzo chętnie - pisze jedna z komentujących osób - ale proszę o stanowisko pracy, spokój, ciszę, komputer, materiały. W szkole nawet kartki papieru mi nikt nie da”.
“Jasne, od 7 do 15 w pracy. Proszę o drukarkę, laptopa bezproblemowy dostęp do internetu. Kolorowy tusz! I należną wypłatę. Teraz godziny w placówce choć trochę rekompensują mi wynagrodzenie” - dodaje ktoś inny.
“Jeszcze proszę o miejsce do indywidualnych spotkań z dziećmi, które tego potrzebują” - apeluje kolejna z komentujących osób.
Głos w dyskusji zabrał między innymi Dariusz Martynowicz, polonista z Małopolskiej Szkoły Gościnności w Myślenicach, który kilka dni temu odbierał nagrodę Nauczyciela Roku 2021.
"A gdzie w tej szkole ma przebywać? - pyta Martynowicz - Pani pracuje w pokoju nauczycielskim, w którym jest jeden wielki stół i 40 nauczycieli? Wyobraża sobie Pani w takich warunkach przygotowywać się do lekcji i poprawiać wypracowania? I druga sprawa. Rozumiem, że wszystkie zebrania o 14. Rady pedagogiczne w trakcie lekcji są przecież niemożliwe, bo niektórzy uczą do 16 czy nawet dłużej. Rozumiem, że wycieczki też od 8 do 16? Jeśli tak. Bardzo proszę. To trochę tak jakby zakazać wjazdu do centrum samochodom, bez zbudowania porządnych parkingów. Ale my Polacy i to potrafimy. Pisali o tym i Wyspiański i Mrozek".
"Jeżeli uczeń może się w takim ulu przez 8 godzin uczyć zupełnie nowych rzeczy to dlaczego dorosły człowiek nie jest w stanie przygotować się do lekcji z dziedziny w której jest specjalistą?" - pyta Martynowicza kolejna komentująca.
"Rozmowy z rodzicami też w pokoju nauczycielskim, gdzie rozmawia 10 innych osób. Uczeń może, nauczyciel może to i rodzic może" - ripostuje ktoś inny.
Dla mnie bomba!
Wśród komentujących nie zabrakło jednak takich, którzy chętnie porzuciliby legendarne 18-godzinne pensum na rzecz pracy w określonych godzinach na terenie szkoły. Jeden ze zwolenników takiego rozwiązania stwierdził:“Wtedy nie będzie telefonów po 16, odpisywania na maile po godzinach itp. Wtedy rodzic, uczeń, czy inny nauczyciel może do Ciebie przyjść w określonych godzinach i masz dla niego czas. Każdą wycieczkę, radę, czy egzamin po 16. masz wtedy płaconą nadgodzinę, a jak trzeba to delegację.
“Jestem bardzo za. Tylko, żeby jakiś baranek nie wymyślił, że te 40 godzin to ma być praca z uczniem, bo nie będzie się kiedy przygotować i wytworzyć tych papierów. To rozwiązanie zlikwidowałoby część bolączek społeczeństwa. Dodatkowo uważam że popołudniowe Rady i wywiadówki oraz wycieczki powinny być płacone jak nadgodziny. Czyli człowiek jest w pracy od 7.30 (pamiętajcie, że rano są jeszcze dyżury na korytarzach) do 15.30, a resztę miałby dodatkowo płatne. Przydałby się jeszcze jakiś okres przejściowy np 3 lata, aby szkoły znalazły miejsce dla nauczycieli, nawet coś dobudowały, jak trzeba, doposażyły miejsca pracy, aby odeszli Ci, co nie chcą tak pracować. Dla mnie bomba!”.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat?