"O skróceniu lekcji decyduje dyrektor - pisze na swoim BelferBlogu Dariusz Chętkowski. - Oczywiście, musi być powód. Wszyscy zgadzali się, że lekcje online wymagają większego wysiłku, zatem powinny trwać krócej, a przerwa między nimi dłużej. Nie wszyscy nauczyciele to rozumieli. Gdy zaczynałem spotkanie, dowiadywałem się czasem od ucznia, że jeszcze trwa poprzednia lekcja. Dołączą do nas pozostali uczniowie, jak tylko się skończy. Jak to tak, bez przerwy?"
Krótsze lekcje z korzyścią dla psychiki uczniów
"Warto przemyśleć, czy lekcje prowadzone stacjonarnie powinny być nadal 45-minutowe - kontynuuje Chętkowski. - Czy nie należałoby prowadzić spotkań 30-minutowych. Na pewno będzie to z korzyścią dla psychiki uczniów, w końcu edukacja w warunkach pandemii to spory stres. Formalnie nauczyciele mogliby zaoszczędzone 15 minut poświęcać na kontrakt online z tymi uczniami, którzy nie przyszli do szkoły. A takich uczniów może być sporo".Plan lekcji na dwie zmiany
"Tak czy siak 45 minut wymyślono w zupełnie innych czasach. Teraz należałoby się zastanowić, czy inny czas nie byłby lepszy. Gdyby lekcje były 30-minutowe, można by wprowadzić plan na dwie zmiany, np. od 8:00 do 12:30 i od 13:00 do 17:30. Jeśli chcemy mieć edukację stacjonarną w czasie pandemii, coś trzeba zmienić. Dlaczego nie długość godziny lekcyjnej?"Jak Wam się podoba ta propozycja?