Sejm uchwalił w czwartek nowelizację niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19. Za nowymi przepisami głosowało 423 posłów, 11 było przeciw, a 9 wstrzymało się od głosu.
Przywileje nie tylko dla medyków
Ustawowo podwyższono pensję personelu medycznego skierowanego przez wojewodę do walki z epidemią do 200 proc. z dotychczasowego 150 proc. przeciętnego wynagrodzenia zasadniczego przewidzianego na danym stanowisku pracy (to oznacza wzrost wynagrodzenia o ok. 1,5 tys. zł miesięcznie). Wynagrodzenie ma być wypłacane z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.
Dodatkowo cały personel medyczny, ale także funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Służba Ochrony Państwa delegowani do pracy przy epidemii będą mieli prawo do 100 proc. uposażenia w przypadku kwarantanny lub izolacji. Takie prawo mają mieć również funkcjonariusze Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego oraz Służby Więziennej delegowani do zadań przy epidemii.
Coraz więcej nauczycieli chorych lub na kwarantannie
Nauczyciele, którzy też pracują na pierwszej linii frontu o takich przywilejach mogą jedynie pomarzyć. Tymczasem coraz więcej uczących trafia bądź na kwarantannę, bądź na zwolnienie lekarskie. Z danych małopolskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego wynika, że obecnie w samym tylko Krakowie jest 300 nauczycieli zakażonych koronawirusem, 184 jest na kwarantannie, a 890 poszło na L4 z innego niż Covid powodu.
- Dziennie w Krakowie przybywa nam 200 osób na zwolnieniu lekarskim. Za chwilę nie będzie miał kto uczyć - alarmuje Arkadiusz Boroń, szef małopolskiego ZNP.
Nauczyciele często idą na L4 z powodu zwykłego kataru czy przeziębienia, bo w dobie pandemii obowiązuje zasada, że nie wolno przychodzić z chorobą do pracy. Część wybiera też zwolnienie lekarskie z obawy o zdrowie swoje lub swoich bliskich. Nauczyciele nie ukrywają, że czują się jak mięso armatnie rzucone na front walki, bez żadnych zabezpieczeń.
Czy my jesteśmy nieśmiertelni?
Rząd zdecydował, że od poniedziałku starsze klasy szkół podstawowych i szkoły średnie przechodzą na zdalne nauczanie. Na razie ma ono potrwać do 8 listopada. Na froncie pozostali więc nauczyciele z przedszkoli i klas I-III. Premier tłumaczy to dobrem najmłodszych dzieci, zaznaczając, że w ich przypadku nauka stacjonarna jest bardzo ważna ze względów psychologicznych i efektywności edukacji, ale nie jest tajemnicą, że zamknięcie przedszkoli i młodszych klas podstawówki oznaczałoby konieczność wypłacania rodzicom zasiłków opiekuńczych, na co nie ma pieniędzy.
Decyzja rządu tylko pogłębiła frustrację wśród pracowników oświaty.
- Czy my jesteśmy nieśmiertelni? - pytają nauczyciele młodszych uczniów na forach internetowych.
Oświatowa “Solidarność” chce zaapelować do rządu, by nauczyciele, którzy w czasie epidemii pracują bezpośrednio z uczniami w szkołach i przedszkolach otrzymali specjalny dodatek do pensji, “w celu zmotywowania ich do służby w trudnej sytuacji tak, jak dzieje się to w innych branżach”.
Pomysł wyszedł z małopolskiego oddziału nauczycielskiej “Solidarności”. - Nauczyciele, zwłaszcza w przedszkolach i młodszych klasach szkół podstawowych, spełniają teraz bardzo ważną rolę, nie tylko edukacyjną. Pracują w naprawdę trudnych warunkach, są o wiele bardziej narażeni na zakażenie niż inne zawody dlatego ich praca powinna zostać doceniona również finansowo - mówi Agata Łyko, przewodnicząca małopolskiej “Solidarności”.
O jakich kwotach myślą związkowcy. - Mówimy o zdrowiu i życiu ludzkim, dlatego nie chcę rzucać konkretnych kwot, byłoby to niezręczne, gdybym próbowała to wyceniać - mówi Agata Łyko.
Związkowcy chcą przedstawić swoją propozycję w ministerstwie edukacji. - Przygotowujemy też opracowanie prawne, które pozwoli nauczycielom przebywającym na kwarantannie na otrzymywanie 100-procentowego wynagrodzenia - dodaje Agata Łyko.
Obecnie nauczyciel na kwarantannie może liczyć jedynie na zasiłek w wysokości 80 proc. swojego wynagrodzenia.
Arkadiusz Boroń z ZNP jest przekonany, że taki dodatek do pensji być może nie zmotywuje nauczyciela do narażania swojego życia i zdrowia, ale z pewnością będzie formą docenienia wysiłku, jaki nauczyciele wkładają w codzienną pracę. - Oni i tak do tej szkoły przyjdą, jak tylko zdrowie im pozwoli, ale taki dodatek im się zwyczajnie należy - mówi Boroń. - Chyba trochę zaspaliśmy nie występując o to wcześniej - dodaje przedstawiciel ZNP.