Ministerstwo edukacji od września zlikwidowało tzw. godziny karciane, wprowadzone w 2008 roku przez Katarzynę Hall. Były zwane przez nauczycieli darmochą, bo zobowiązywały ich do dodatkowej pracy z uczniem bez ekstra wynagrodzenia. Nauczyciele w szkołach podstawowych i gimnazjach musieli w ten sposób przepracować dwie godziny w tygodniu, a licealni jedną godzinę.
Wielu belfrom te bezpłatne przymusowe lekcje od początku się nie podobały. Szkoły wzbogacały jednak swoją ofertę. Mogły zaproponować dzieciom nie tylko lekcje wyrównawcze, ale także ciekawe kółka: przyrodnicze, turystyczne, filmowe, czy zajęcia przygotowujące do konkursów. Dzięki „karciankom” duże szkoły zyskiwały rocznie nawet kilka tysięcy godzin na zajęcia dodatkowe. Korzystali nie tylko uczniowie, ale też samorządy, które nie musiały już płacić za kółka. Kraków w ten sposób oszczędzał 1,5 mln zł rocznie.
Karcianki zlikwidowane, kółka zostały
Karcianki zlikwidowane, kółka zostały
Rządzący zdecydowali jednak o likwidacji godzin karcianych, bo ich zdaniem zmuszanie nauczycieli do darmowej pracy było upokarzające, a do tego wprowadzało zbędną biurokrację, bo uczący musieli prowadzić dzienniki obecności i wpisywać do nich tematy zajęć.
Okazuje się jednak, że w wielu szkołach te darmowe zajęcia nadal się odbywają, a jak twierdzą dyrektorzy placówek, nauczyciele prowadzą je z własnej woli. – To zwykły mobbing – denerwuje się Ryszard Proksa, przewodniczący nauczycielskiej „Solidarności”.
Jego zdaniem nauczyciele godzą się na prowadzenie dodatkowych kółek ze strachu przed utratą pracy. – Mamy dziesiątki tysięcy zgłoszeń od nauczycieli, świadczących o tym, że dyrektorzy zmuszają ich do darmowej pracy wbrew prawu – mówi Ryszard Proksa. - Często uzależniają od tego przyznanie dodatku motywacyjnego, straszą obniżeniem prestiżu szkoły, przekonują, że rodzice zaczną wypisywać dzieci, jeśli tych zajęć nie będzie. Każdy wie, że wkrótce w szkołach zaczną się gigantyczne zwolnienia, nikt nie chce teraz podpaść dyrektorowi.
Prawidłowa interpretacja?
Prawidłowa interpretacja?
Za uczącymi wstawiła się niedawno małopolska kurator oświaty, która prosi o zgłaszanie jej wszelkich takich przypadków, celem podjęcia czynności przewidzianych przepisami prawa, w tym „kierowania zawiadomień do właściwych organów ścigania o podejrzeniu popełnienia wykroczenia”. w komunikacie podpisanym przez kurator Barbarę Nowak czytamy:„brak jest obecnie podstawy prawnej do zobowiązywania nauczyciela do prowadzenia zajęć w godzinach dodatkowych (…). Zgodnie z nowymi przepisami podejmowanie się przez nauczyciela prowadzenia stałych zajęć, po analizie potrzeb uczniów, jest całkowicie dobrowolne.
MEN zmienia zdanie
Jeszcze do niedawna ministerstwo edukacji stało na stanowisku, że nauczyciele mają obowiązek prowadzić za darmo kółka zainteresowań. Po likwidacji godzin karcianych minister edukacji w piśmie przesłanym do kuratorów oświaty napisała: „Zgodnie z nowym brzmieniem przepisu, nauczyciel, w ramach czterdziestogodzinnego tygodnia pracy oraz otrzymywanego wynagrodzenia, będzie zobligowany do realizacji m.in. innych zajęć i czynności wynikających z zadań statutowych szkoły, w tym zajęć opiekuńczych i wychowawczych uwzględniających potrzeby i zainteresowania uczniów (…). Po ubiegłotygodniowym spotkaniu z przedstawicielami nauczycielskiej "Solidarności" MEN zmienia jednak zdanie.
- Pani minister zapeniła nas, że ponownie rozważy zmianę zapisów Karty Nauczyciela, tak by przepis był jednoznaczny i nie pozwalał na interpretację różną od intencji ustawodawcy - zaznacza Ryszard Proksa.
I dalej: „Wobec otrzymywania licznych sygnałów od nauczycieli co do prób narzucania obowiązku prowadzenia zajęć w stałych godzinach pracy, poza wymiarem pensum (…) Małopolski Kurator Oświaty prosi o zgłaszanie mu wszelkich takich przypadków, celem podjęcia czynności przewidzianych przepisami prawa, w tym kierowania zawiadomień do właściwych organów ścigania o podejrzeniu popełnienia wykroczenia”.
- I to jest prawidłowa interpretacja nowych przepisów – chwali Ryszard Proksa, przewodniczący nauczycielskiej „Solidarności”.
List małopolskiej kurator zyskał uznanie wszystkich organizacji zrzeszających nauczycieli. Uczący przekazują go sobie w mediach społecznościowych i chwalą kuratorkę za odwagę.
Nauczyciele skarżą się na dyrektorów
Nauczyciele skarżą się na dyrektorów
Barbara Nowak tłumaczy, że do wydania tego komunikatu zmusiła ją sytuacja w wielu szkołach. – Od pierwszych dni września otrzymuję mnóstwo sygnałów świadczących o tym, że dyrektorzy szkół łamią prawo zmuszając nauczycieli do pracy ponad wyznaczone pensum – mówi kurator.
Ostatnie takie zgłoszenie dotyczyło szkoły, w której nauczyciele na pierwszej radzie pedagogicznej dostali informację, że mają pracować pięć godzin w tygodniu więcej niż wynosi ich pensum. Przez dwie godziny mieli prowadzić zajęcia wyrównawcze, a trzy kolejne pozostawać do dyspozycji dyrektora. Są też próby podsuwania nauczycielom do podpisu kontraktów na prowadzenie dodatkowych zajęć.
– Dyrektorzy uzależniają też od tego przyznanie dodatku motywacyjnego, straszą obniżeniem prestiżu szkoły, przekonują, że rodzice zaczną wypisywać dzieci – dodaje Ryszard Proksa.
Zdaniem Barbary Nowak, dyrektor nie ma prawa dysponować czasem nauczyciela, który skończył lekcje. Choć pedagoga, tak jak wszystkich pozostałych pracowników, obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, to rozliczyć musi się tylko ze swojego pensum dydaktycznego, wynoszącego zwykle 18 godzin tygodniowo. – Praca nauczyciela polega na tym, że oprócz uczenia przy tablicy pełni on również obowiązki wychowawcze i musi stale odpowiadać na potrzeby ucznia. Nauczyciele świetnie wiedzą jakie są potrzeby dzieci i żaden nie wychodzi ze szkoły zaraz po lekcjach wiedząc, że uczeń potrzebuje pomocy – zapewnia kurator.
Mimo to skarg na dyrektorów przybywa. Zbiera je również oświatowa Solidarność. – To idzie w dziesiątki tysięcy – zaznacza Ryszard Proksa. - Dyrektorzy szkół i samorządy sprytnie wykorzystują rożne interpretacje przepisu i zmuszają nauczycieli do pracy za darmo w jeszcze większym wymiarze niż wcześniej. Dlatego rozpoczynamy rozmowy z MEN na temat zmiany tego przepisu tak by znalazł się tam wyraźny zapis mówiący, że w ramach pozostałego czasu pracy nie można zmuszać nauczyciela do prowadzenia zajęć dydaktycznych.
- Nam nie chodzi o to, żeby tych zajęć w ogóle nie było, ale żeby zaczęto za nie normalnie płacić – dodaje Proksa.
Okazuje się, że w wielu małopolskich szkołach bezpłatne zajęcia dodatkowe nadal się odbywają, a jak twierdzą dyrektorzy, nauczyciele prowadzą je dobrowolnie.
Kółka we własnym interesie
Kółka we własnym interesie
- Jeśli chcemy być konkurencyjni i mieć atrakcyjną ofertę to musimy wychodzić naprzeciw oczekiwań rodziców i dzieci. Nie wyobrażam sobie żeby te zajęcia miały nagle zniknąć, nauczyciele prowadzą je przecież również we własnym interesie – mówi Mariusz Horowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Nowym Sączu.
Podobnie jest w Gimnazjum nr 4 w Krakowie. – Do niczego nie przymuszam nauczycieli, ale rozmawiałam z nimi i powiedziałam, że skoro obiecywali wcześniej uczniom takie zajęcia, to powinni się z tego wywiązać. 80 proc. z nich nadal je prowadzi – zaznacza Irena Pawlik, dyrektor Gimnazjum nr 4.
Również większość nauczycieli w Gimnazjum nr 1 w Krakowie nie zrezygnowała z prowadzenia kółek.
- Robią to z własnej nieprzymuszonej woli, bo rozumieją, że jest to potrzebne – zapewnia Mariusz Graniczka, dyrektor Gimnazjum nr 1.
- Nie wierze w to – mówi Ryszard Proksa. – Nauczyciele godzą się na to ze strachu. Nie chcą podpaść dyrektorowi bo wiedzą, że wkrótce będą gigantyczne zwolnienia w szkołach, a nikt przecież nie chce stracić pracy. To zwykły mobbing.
Jeszcze do niedawna ministerstwo edukacji stało na stanowisku, że nauczyciele mają obowiązek prowadzić za darmo kółka zainteresowań. Po likwidacji godzin karcianych minister edukacji w piśmie przesłanym do kuratorów oświaty napisała: „Zgodnie z nowym brzmieniem przepisu, nauczyciel, w ramach czterdziestogodzinnego tygodnia pracy oraz otrzymywanego wynagrodzenia, będzie zobligowany do realizacji m.in. innych zajęć i czynności wynikających z zadań statutowych szkoły, w tym zajęć opiekuńczych i wychowawczych uwzględniających potrzeby i zainteresowania uczniów (…). Po ubiegłotygodniowym spotkaniu z przedstawicielami nauczycielskiej "Solidarności" MEN zmienia jednak zdanie.
- Pani minister zapeniła nas, że ponownie rozważy zmianę zapisów Karty Nauczyciela, tak by przepis był jednoznaczny i nie pozwalał na interpretację różną od intencji ustawodawcy - zaznacza Ryszard Proksa.