Dyrektorzy krakowskich szkół właśnie otrzymali wytyczne do przygotowania tzw. arkusza organizacyjnego, czyli planu pracy na nowy rok szkolny. W liście podpisanym przez wiceprezydent Katarzynę Król czytamy: “zgodnie z porozumieniem między małopolskim kuratorem oświaty, a prezydentem w zakresie tworzenia i realizowania lokalnej polityki oświatowej strony określiły liczbę oddziałów klas w poszczególnych szkołach”.
W efekcie niemal każde liceum będzie mogło od września utworzyć mniej klas pierwszych niż pierwotnie planowało. I, II, VI i VIII LO straciły po dwie klasy; V LO jedną, a IV LO aż trzy.
Oblegane licea z mniejszym naborem
- Największe cięcia dotyczą najbardziej przepełnionych szkół, które dosłownie pękają w szwach. Dążymy do tego, by zaczęły one pracować na jedną zmianę w bardziej komfortowych dla ucznia warunkach - tłumaczy Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty.
To nie wszystko, zgodnie z tym samym porozumieniem klasy pierwsze nie będą mogły liczyć więcej niż 28 osób, co również znalazło się w wytycznych przygotowanych przez urząd. Do tej pory zdarzały się takie, w których uczyło się ponad 40 uczniów.
- Zgodnie z tymi wytycznymi nasza szkoła od września będzie mogła przyjąć o 82 uczniów mniej, a to oznacza nie tylko większy problem z dostaniem się do liceum, ale również cięcia nauczycielskich etatów, jeśli nie zwolnienia - mówi Jacek Kaczor, dyrektor I LO.
Podobne wyliczenia prowadzi właśnie wielu dyrektorów. Czesław Wróbel, szef VI LO wymienia nauczycieli, którzy w nowym roku szkolnym mogą mieć problem z utrzymaniem etatu: to biolodzy, chemicy, fizycy, matematycy, wuefiści i językowcy. - Dlatego przygotowuję już pismo do urzędu miasta z prośbą o zwiększenie limitu - mówi Czesław Wróbel.
Jednak takie listy pisze właśnie większość dyrektorów. Raczej mało prawdopodobne, żeby urząd miasta przychylił się do tych próśb.
Barbara Nowak twierdzi, że nauczyciele nie muszą martwić się o zatrudnienie. - Nawet jeśli stracą pracę w jednej szkole, znajdą ją w innej, a dzięki zmianom uczniowie odzyskają komfort nauki. Szkoła ma być dla ucznia, a nie dla nauczyciela - zaznacza kurator Nowak.
Dopływ uczniów do nowych szkół
Jednocześnie nie kryje ona, że zmniejszenie limitów wiąże się między innymi z powstaniem 4 nowych liceów i pozostawieniem - jej decyzją - kilku martwych, które od lat nie miały naboru. - Tym szkołom również trzeba zapewnić dopływ uczniów - zauważa Nowak.
Jednak ich dyrektorzy nie są do końca zadowoleni z takiego prezentu. Mariusz Graniczka, dyrektor Gimnazjum nr 1, które od września ma stać się XLIV LO, liczył na możliwość utworzenia 4, a nawet 5 klas pierwszych, do których chciał zrekrutować 160 uczniów. Przyznany szkole limit wynosi 3, a więc przy ul. Bernardyńskiej od września pojawi się zaledwie 84 nowych uczniów. To znacznie mniej niż w obecnych trzecich klasach, w których uczy się blisko 200 dzieci.
- Jestem już umówiony w tej sprawie na rozmowę z wiceprezydent Król, mam nadzieję, że urząd nie zamierza toczyć wojny o jedną klasę. Nie po to staraliśmy się o utworzenie tej szkoły, żeby teraz otwierać śmiesznie małe liceum - mówi Graniczka.
Uczniowie zyskają, ale też stracą
Narzucone limity niepokoją również rodziców. - Oczywiście z jednej strony to świetnie, że dzieci będą uczyć się w mniej licznych grupach, ale z drugiej pozbawia to wiele osób możliwości dostania się do wymarzonego liceum. Wielu absolwentów gimnazjum stanie więc przed dylematem, czy iść do szkoły branżowej, czy wybrać prywatne liceum - mówi Anna Kozłowska z inicjatywy Szkoła to nie eksperyment.
Wprowadzone limity - zdaniem urzędników - mają na celu poprawę warunków nauki. Jak się jednak okazuje, na zmniejszeniu liczebności klas uczniowie mogą też stracić. W tak małych oddziałach nie ma bowiem możliwości dzielenia klas na grupy podczas zajęć laboratoryjnych na lekcjach chemii czy biologii.
- Taki podział jest możliwy jedynie w oddziałach liczących powyżej 30 uczniów - zaznacza Jan Machowski z biura prasowego urzędu miasta.
Ile to będzie kosztować?
Mniejsze klasy oznaczają również większe nakłady finansowe po stronie budżetu miasta. Dlatego we wcześniejszych latach określając minimalną i maksymalną liczbę uczniów uwzględniano - jak zaznacza Jan Machowski - "minimalizację kosztów funkcjonowania oddziałów". Stąd właśnie ponad 40-osobowe klasy.
- Koszty prowadzenia szkół rosną z roku na rok, nie ma powodu zakładać, że w tym roku będzie to spowodowane przyjętymi limitami - dodaje jednak Machowski i zapowiada, że informacje na temat kosztów będą znane pod koniec maja.