Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Nauczyciele podzieleni w sprawie zdalnego nauczania. Z domu czy ze szkoły?

26.10.2020

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Nauczyciele podzieleni w sprawie zdalnego nauczania. Z domu czy ze szkoły?
Jak powinno wyglądać zdalne nauczanie? Część samorządów i dyrektorów zmusza nauczycieli do przychodzenia do szkoły, a nie wszystkim to się uśmiecha. Inni wolą prowadzić lekcje ze szkoły z wykorzystaniem szkolnego sprzętu.

Od dziś klasy IV-VIII szkół podstawowych i wszystkie klasy ze szkół średnich przeszły na nauczania zdalne. Zgodnie z rozporządzeniem ma ono zakończyć się 8 listopada, ale już chyba nikt nie ma wątpliwości, że szkolny lockdown potrwa znacznie dłużej. Na razie stacjonarnie mają pracować klasy I-III oraz przedszkola, a także szkoły specjalne w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych i młodzieżowych ośrodkach socjoterapii.

Do szkoły mogą też przychodzić uczniowie, którzy ze względu na swoją niepełnosprawność bądź warunki domowe (na przykład brak sprzętu lub internetu) uniemożliwiają naukę zdalną. Takim uczniom dyrektor musi zorganizować naukę stacjonarną lub zdalną na terenie szkoły.

Rozporządzenie nie precyzuje natomiast tego, w jaki sposób mają pracować nauczyciele - czy jak co dzień muszą przychodzić do pracy, czy też mogą zostać w domu i stamtąd prowadzić lekcje. Decydują więc sami dyrektorzy bądź samorządy.

Urząd Miasta w Kielcach zalecił, by nauczyciele prowadzili zdalne lekcje ze szkół argumentując, że zostały one do tego przygotowane w czasie wakacji. Jeśli jakiś nauczyciel nie chce przyjeżdżać do szkoły, musi przedstawić dyrektorowi zaświadczenie lekarskie z zaleceniem pracy zdalnej z domu.

Krakowski magistrat zostawia w tej kwestii wolną rękę dyrektorom szkół.

Jerzy Kubieniec, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących Integracyjnych nr 3 w Krakowie: - Ci nauczyciele, którzy mają taką możliwość prowadzą lekcje z domu, ale mogą też przyjść do szkoły, choć mało kto z tego korzysta. Dziś na ponad 100 nauczycieli przyszło tylko dwoje, reszta pracuje z domu. Nie licząc oczywiście nauczycieli ze świetlicy i klas I-III.

Dyrektor przyznaje, że trudno byłoby mu zorganizować zdalną pracę dla wszystkich nauczycieli na terenie szkoły. - Oczywiście jest to wykonalne, ale z uwagi na sytuację epidemiczną kompletnie pozbawione logiki - mówi Jerzy Kubieniec.

Dyrektor podkreśla, że obecnie aż 15 jego nauczycieli jest zakażonych koronawirusem, a 5 klas wraz z rodzinami przebywa na kwarantannie. - Dlatego już 15 października zdecydowałem o zamknięciu szkoły powołując się na przepisy o BHP i dostałem na to zgodę organu prowadzącego - zaznacza dyrektor Kubieniec.

Okazuje się jednak, że nie brakuje dyrektorów, którzy chcą, by nauczyciele prowadzili zdalne lekcje ze szkół, by mieć kontrolę nad swoimi pracownikami.

Podczas wiosennego zamknięcia wielu nauczycieli nie podołało zdalnemu nauczaniu, które w większości prowadzili z domu. Brakowało im sprzętu lub umiejętności technicznych, narzekali na wyższe opłaty za prąd i internet. Często, zamiast lekcji online uczniowie dostawali materiały do samodzielnej pracy. Zresztą taką formę zdalnej edukacji preferowało ówczesne kierownictwo resortu edukacji. - Zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy mogą w czasie rzeczywistym uczestniczyć w tych zajęciach, wręcz mówimy, że nie zalecamy takiego sposobu prowadzenia zajęć. Uważamy, że nauczyciele powinni także w inny sposób komunikować się z uczniami. Dać im szansę na samodzielną pracę, tak by nie siedzieli wiele godzin przed ekranem komputera - stwierdził w czerwcu minister Dariusz Piontkowski.

Teraz nauczyciele wiedzą już nieco więcej o zdalnej edukacji, zdążyli zaopatrzyć się w sprzęt, wielu przyspieszyło swoje domowe wi-fi i w sytuacji, w której ministerstwo zdrowia informuje o 13 tys. zachorowań dziennie i kolejnych ofiarach wirusa wielu wolałoby pewnie zostać w domu.

W mediach społecznościowych trwa właśnie dyskusja na ten temat.

“Czy powinniśmy walczyć o naukę z domu? Dla swojego bezpieczeństwa choćby” - zastanawia się na jednej z nauczycielskich grup pani Natalia. Dyrekcja szkoły, w której uczy zdecydowała, że nauczyciele muszą przychodzić codziennie do szkoły, by tam prowadzić zdalne lekcje. Pod tym wpisem w krótkim czasie pojawiło się kilkaset komentarzy

"Ja napisałam podanie - dziś wręczę - jestem w grupie najwyższego ryzyka - w imię czego mam się niepotrzebnie narażać (kontakt z innymi nauczycielami, uczniowie klas 1-3 i przedszkolaki)" - pisze jedna z nauczycielek.


"Jak zwykle niektórzy dyrektorzy chorzy są, gdy nie mogą kontrolować swoich pracowników. To chore. Gdyby mnie kazano przyjeżdżać do pracy, niewiele bym zrobiła, bo udostępnianie internetu z własnego telefonu nie wchodziłoby w grę. Zresztą nie po to jest zdalne, żeby do pracy jeździć" - zauważa kolejna osoba.

"Pracuję z domu - dodaje ktoś inny. - I jestem z tego zadowolona. W domu mam dobry sprzęt i dostęp do internetu. Poza tym wydaje mi się, że chodzi też o ograniczenie kontaktów. Jak ktoś jedzie do szkoły autem to ok. Ale jeżeli korzysta z komunikacji miejskiej, to może narażać siebie i innych. Myślę, że powinien być wybór".

"W mojej szkole był wybór. Szkoła została przygotowana do pracy zdalnej i nauczyciel sam może podjąć decyzję, co jest dla niego najbezpieczniejsze" - zapewnia kolejny uczestnik dyskusji.

Nie brakuje jednak takich, którzy wolą przyjechać do szkoły i stamtąd prowadzić lekcje.

"Uczę ze szkoły, bo sama tego chciałam, miałam wybór. Nie zamierzam po raz kolejny płacić za prąd i internet z własnej kieszeni, nie zamierzam poświęcać swojego wolnego czasu siedząc po godzinach jak to się odbywało poprzednio, o zarażenie się nie boje bo jest nas tak mało i każdy siedzi w swojej pracowni, więc nie ma od kogo. Nie wiem czy szybciej nie zarażę się w markecie niż w pracy. Jestem w szkole i tu prowadzę lekcje, po skończonych wracam do domu" - napisała jedna z nauczycielek.

"Ja wolę uczyć zdalnie ze szkoły - dodaje kolejna. - Jest cisza, spokój, sama w sali, więc jest bezpiecznie. Ale jeśli ktoś dojeżdża do pracy komunikacją publiczną powinien siedzieć w domu i już".

"Była praca zdalna z domu to było źle bo prąd, sprzęt i wiele innych, teraz część nauczycieli pracuje ze szkoły, bo ta zapewnia im zaplecze techniczne i też jest źle. Nie dogodzisz" - podsumowuje jeden z rozmówców.

Komentarze (3)

Natalia
02.04.2021 14:30
Mieliśmy podobny problem internet ze wszystkich sieci Gsm działał okropnie. udało nam sie znaleźć lokalnego dostawce: http://www.operatorzy.net.pl/opinie/AirMAX.pl Jak sobie pomyślimy że tyle lat się męczyliśmy a można było od razu tak wybrać ehh. Jak ktoś ma problem to polecamy sprawdzić sobie bo naprawdę warto. Teraz nauka, praca filmy,gry wszystko z przyjemnością :)
Gość
28.10.2020 08:36
Jeśli nauczyciel jest chory, to tak samo jak pracownicy innych branży nie pracuje. Za L4 ma płacone tak samo, jak każdy inny, kto na nim przebywa. W jednej ze szkół w mojej miejscowości dyrektor od września szuka zastępstwa za nauczyciela na L4, no cóż... jakoś chętni nie walą drzwiami i oknami. Radzę mieć jeszcze więcej pogardy dla zawodu nauczyciela i ludzi w nim pracujących... na pewno to poprawi sytuację naszych dzieci.
Anna
27.10.2020 16:14
Mam wrażenie, że Minister Edukacji Narodowej na konferencji w dniu 27.10.2020 r. wypowiedział się konkretnie biorąc pod uwagę ograniczenie podstawy programowej również (to krok naprzód ) dla uczniów objętych nauczaniem zdalnym w marcu bieżącego roku(rozumiem ,że chodzi o obecnych ósmoklasistów oraz maturzystów).Straty dotyczą również (moim zdaniem) siódmoklasistów oraz klas drugich szkół ponadpodstawowych.Niedoprecyzowane zostały (brakowało mi tutaj danych na tej jakże rzeczowej konferencji) formy kontroli przez Ministra(chociażby formalnej) rzeczywistego realizowania tej podstawy programowej przez nauczycieli (już ograniczonej przez zdalne nauczanie ,a dodatkowo jeszcze przez nagminne,długotrwałe zwolnienia lekarskie nauczycieli niestety trwające od września.Za to usłyszałam,że uczniowie nie uczestniczą w lekcjach!Każdy dyrektor szkoły powinien rozliczyć się z dwumiesięcznej absencji nauczyciela (j.angielskiego,polskiego-kluczowych przedmiotów!),albo przyjąć nowego pracownika,przecież dzieci nie poradzą sobie z takimi zaległościami!Za chwilę grudzień, a nauczyciele nadal nie wrócili do pracy!No cóż - totalny brak odpowiedzialności za przyszłe pokolenia(przecież mamy naukę zdalną,dlaczego nie uczą?).Nie ma się czego bać,ale kto ma kontrolować odwołane zajęcia-przecież dyrektor też na zwolnieniu...Niestety to autentyczna rzeczywistość moich dzieci (4 i 7 klasa),od końca września- plastyka i w-f w nieustannym zastępstwie za fizykę,j.polski,j.angielski-szkoda słów!A przedsiębiorcom nikt nie zapłaci ZUS-u,tak jak nauczycielom na L-4.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

RANKINGI szkół

Ranking krakowskich szkół podstawowych 2022

RANKINGI szkół

Ranking warszawskich szkół podstawowych 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z matematyki 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z j. angielskiego 2022

Ukraińscy uczniowie w Polsce

Baza darmowych materiałów dla uczniów z Ukrainy i polskich nauczycieli

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

  • najczęściej
    czytane
  • najczęściej
    komentowane

made in osostudio