Wczoraj minister zdrowia poinformował na konferencji prasowej, że od poniedziałku uczniowie klas I-III z 11 województw mogą wrócić do nauczania stacjonarnego. Adam Niedzielski dodał też, że nauka ma być prowadzona w trybie hybrydowym, ale nie sprecyzował co to dokładnie oznacza. Na ten temat milczy również ministerstwo edukacji. Choć mamy czwartkowe popołudnie, na oficjalnej stronie resortu nawet nie ma informacji o zapowiadanych zmianach, nie mówiąc już o rozporządzeniu, które regulowałoby powrót do szkół. Jedynym źródłem wiedzy na ten temat nadal pozostaje konferencja prasowa ministra zdrowia.
- Tyle tylko, że konferencje prasowe nie są dla nas źródłem prawa - mówią dyrektorzy szkół, którzy z niecierpliwością czekają na opublikowanie stosownego rozporządzenia. - Dopiero wówczas będziemy wiedzieć, jak zorganizować naukę od poniedziałku. Dobrze byłoby znać wcześniej te zasady, żeby móc poinformować rodziców, co ich czeka po weekendzie - dodają.
Hybrydowe, czyli jakie?
W marcu kiedy rząd wprowadzał nauczanie hybrydowe w czterech województwach, w których była najgorsza sytuacja epidemiczna, w rozporządzeniu znalazł się zapis, że nie więcej niż 50 proc. uczniów ma zajęcia w budynku szkoły; a co najmniej 50 proc. uczniów ma lekcje zdalnie.Czy tak będzie również tym razem? Czy raczej ministerstwo pozostawi decyzję dyrektorom szkół? Ci liczą na to drugie.
- Gdyby to ode mnie zależało do szkoły wróciłyby wszystkie dzieci. Mamy 17 oddziałów klas I-III i aż 40 sal lekcyjnych, moglibyśmy bez problemu tak rozrzucić uczniów po budynku, aby reżim sanitarny był zachowany. Zresztą zdecydowana większość szkół ma taką możliwość - twierdzi Jerzy Kubieniec, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 158 w Krakowie.
Trzecioklasiści nadal w domach?
Jeśli jednak ministerstwo zdecyduje, że nauka hybrydowa to połowa uczniów w szkole, a połowa w domu, wówczas dyrektor Kubieniec planuje, by do szkoły chodziły wszystkie dzieci z klas pierwszych, bo one najbardziej cierpią na nauczaniu zdalnym oraz połowa uczniów klas drugich. Pozostali drugoklasiści oraz wszyscy trzecioklasiści mieliby uczyć się w domu.- Jeśli chodzi o klasy drugie, co tydzień będą się wymieniać. W pierwszym tygodniu do szkoły przyjdzie druga A, B i C, a w kolejnym D, E i F - tłumaczy Jerzy Kubieniec.
Dyrektor krakowskiej podstawówki ubolewa, że taki system nie jest jednak do końca uczciwy w stosunku do klas trzecich, które też przecież marzą o powrocie do normalności. - Dlatego najlepiej byłoby pozostawić te kwestie do decyzji dyrektora - podkreśla Kubieniec.
Będzie losowanie
Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie czekając na rozporządzenie ministra, wysłała do rodziców swoich uczniów pytanie jak wyobrażają sobie powrót ich dzieci do szkół. - Na razie przyszły odpowiedzi z kilku klas i wszyscy chcą oczywiście nauki stacjonarnej - mówi Gajęcka.Jeśli nauka hybrydowa będzie polegała na tym, że tylko połowa uczniów może przebywać na terenie szkoły, wówczas w “dwójce” stacjonarnie będą się uczyć wszystkie pierwszaki, a wszyscy trzecioklasiści pozostaną w domach. Co z drugimi klasami? - Spośród nich wylosuję te, które będą miały lekcje w szkole i te które będą musiały zostać w domu - zapowiada dyrektor Gajęcka.
Nauka w bańkach
Z kolei Katarzyna Cieciura, dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Bł. Celiny Borzęckiej w Krakowie nie czekając na decyzję MEiN już poinformowała rodziców swoich uczniów, że od poniedziałku wszystkie klasy I-III znów będą uczyć się stacjonarnie. - Skoro do tej pory nie ma jasnych wytycznych, to nie widzę powodu, żeby zwlekać z podjęciem decyzji. Przecież rodzice muszą wiedzieć wcześniej i nie mają obowiązku odbierać ode mnie maili w czasie weekendu - mówi Katarzyna Cieciura.W jej szkole dzieci praktycznie od początku epidemii uczą się w tzw. bańkach. Klasy nie spotykają się ze sobą nawet na świetlicy, a nauczyciele są przypisani do konkretnych oddziałów, dotyczy to również anglistów i katechetów - Ten system się sprawdza, dlatego nadal zamierzamy pracować w ten sposób - podkreśla Katarzyna Cieciura.