Przedstawiciele oświatowej “Solidarności” tak uzasadniają swoje żądanie natychmiastowej dymisji ministra edukacji.
Przemysław Czarnek prowadzi politykę pozorowanego dialogu społecznego; oskarża związkowców o zerwanie negocjacji płacowych; twierdzi, że związki zawodowe nie chcą, by nauczyciele godnie zarabiali i przez ostatnie dwa lata nie zrobił nic dobrego dla oświaty; do tego przygotował kolejną nowelizację Karty nauczyciela, która jest niekorzystna dla uczących. Projekt nowelizacji trafił właśnie do konsultacji społecznych.
Proponowane zmiany zakładają skrócenie awansu zawodowego do dwóch stopni – nauczyciela mianowanego oraz nauczyciela dyplomowanego i zastąpieniem stażu „przygotowaniem do zawodu nauczycielskiego”, które ma trwać 3 lata i 9 miesięcy i kończyć się egzaminem na nauczyciela mianowanego. Jak wylicza resort edukacji, dzięki tym zmianom wynagrodzenie nauczycieli zaczynających pracę w zawodzie miałoby wzrosnąć o 729 zł i wynieść 4432,15 zł brutto.
Czarnek chce powrotu halówek
Jednak tym, co najbardziej zbulwersowało związkowców jest zapisana w nowelizacji propozycja, by nauczyciele spędzali w szkole dodatkowo jedną godzinę w tygodniu.
Minister edukacji tłumaczy to potrzebą zagwarantowania uczniom i ich rodzicom możliwości konsultacji z nauczycielem. Ryszard Proksa zwraca uwagę, że to nic innego, jak wprowadzone za rządów Katarzyny Hall godziny karciane, zwane też przez nauczycieli darmochą (w tym czasie nauczyciele mieli prowadzić dodatkowe zajęcia dla chętnych dzieci nie otrzymując za to dodatkowego wynagrodzenia).
Po dojściu PiS do władzy minister edukacji Anna Zalewska zlikwidowała “halówki” argumentując, że są one “upokarzające dla nauczycieli”. Wcześniej z godzinami karcianymi walczyli inni działacze PiS, jak chociażby obecna małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, pełniąca wówczas funkcję prezesa Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich. - To łamanie standardów państwa demokratycznego, w którym za pracę przysługuje płaca - mówiła Nowak o godzinach karcianych. A jej przyjaciel Ryszard Terlecki, obecny wicemarszałek Sejmu dodawał: - Te godziny są niezgodne z konstytucją.
- Dziś minister Czarnek powraca do tych rozwiązań. W praktyce będzie to dodatkowa godzina zajęć dla nauczyciela - zauważa Ryszard Proksa.
Uwłaczająca “podwyżka”
Związkowcy w liście do premiera Mateusza Morawieckiego zaznaczyli też, że zaproponowana niedawno przez PiS waloryzacja wynagrodzeń nauczycieli w wysokości 4,4 proc. jest “uwłaczająca”.
Czara goryczy się przelała. Po raz drugi w historii występujemy z żądaniem dymisji ministra edukacji. Za pierwszym razem chodziło o dymisję Katarzyny Hall - stwierdził podczas dzisiejszej konferencji prasowej Ryszard Proksa.
CZYTAJ TAKŻE:
W Polsce jest uprzywilejowana kasta nauczycieli? Czarnek: zarabiają 7-8 tys. zł
Związkowiec przypomniał również, że do dziś rząd nie zrealizował porozumienia, jakie oświatowa “Solidarność” podpisała w kwietniu 2019 roku w przededniu nauczycielskiego strajku. Porozumienie zakładało m.in. wzrost płac dla nauczycieli stażystów o 515 zł, kontraktowych o 529 zł, mianowanych o 601 zł, a dyplomowanych o 706 zł. Zapisano w nim również skrócenie ścieżki awansu zawodowego oraz zmniejszenie szkolnej biurokracji. W efekcie podpisania ugody z rządem “Solidarność” nie przyłączyła się do nauczycielskiego strajku.
- To porozumienie niosło nadzieję, że będzie lepiej, niestety tak się nie stało. Dziś mamy wątpliwości, czy rządzący podpisując je z nami mieli w ogóle zamiar realizować zawarte tam postulaty - zaznaczają związkowcy.
Różne "metody protestu"
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Ryszard Proksa nie wykluczył, że nauczyciele ponownie zastrajkują, choć - jak zaznaczył - strajk sprzed dwóch lat “spowodował frustrację w środowisku”. - Ale jeśli nie będzie radykalnych zmian, to dojdzie do strajku - stwierdził.Dodał, że rozważane są różne “metody protestu”. - Pomysły są, ale żeby je zrealizować musimy mieć akceptację członków związku. Na razie prowadzone są rozmowy z komisjami zakładowymi, zobaczymy jaka będzie reakcja. Będziemy adekwatnie reagować na nastroje panujące w środowisku - zapowiedział Proksa.
CZYTAJ TAKŻE:
Maturzyści musieli sami dużo pracować, bo ich nauczyciele strajkowali
Ewentualne decyzje w sprawie akcji protestacyjnej mają zapaść w przyszłym tygodniu podczas posiedzenia Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność”.
List do premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie dymisji nie był konsultowany z szefem “Solidarności” Piotrem Dudą.- Nie ma takiej potrzeby, mamy swoją autonomię - zaznacza Proksa.
Dziś podczas konferencji prasowej premier Morawiecki pytany, jaka będzie jego odpowiedź na pismo oświatowej "Solidarności" stwierdził: - List do mnie nie dotarł, jak dotrze, to się z nim zapoznam.