Wtorkowa zapowiedź resortu zdrowia na temat obowiązkowych szczepień dla określonych grup zawodowych wywołała ogromne emocje.
Szef resortu zdrowia Adam Niedzielski chce, by obowiązkowymi szczepieniami zostali objęci medycy, służby mundurowe i nauczyciele. Co prawda nie ma jeszcze konkretnych przepisów w tej sprawie, ale resort zdrowia chce, by zaczęły one obowiązywać od 1 marca.
Po tej zapowiedzi w sieci zawrzało. Alarm podnieśli głównie nauczyciele. Z danych resortu edukacji wynika, że w grupie uczących może być ok. 19 proc. niezaszczepionych, a to lekko licząc ok. 120 tys. osób. Ci, którzy do tej pory nie przyjęli szczepionki, należą głównie do tych, którzy nie wierzą w skuteczność szczepień lub z różnych powodów obawiają się przyjęcia preparatu.
Dziś do zapowiedzi resortu zdrowia po raz pierwszy odniósł się minister edukacji Przemysław Czarnek, który był gościem porannej audycji radia RMF FM.
- Nie jestem, najdelikatniej rzecz ujmując, entuzjastą przymusowych szczepień, a już na pewno nie jestem entuzjastą tego, żeby przymuszać tylko niektóre grupy zawodowe - stwierdził Czarnek.
Minister zapowiedział, że na temat obowiązkowych szczepień dla nauczycieli zamierza “dyskutować” jeszcze z ministrem Niedzielskim. - Nie stać nas na to, żeby 19 procent nauczycieli, lub chociażby 15 procent jeśli część zdecyduje się zaszczepić, od marca nie pracowało w szkole. Nie ma mowy, żeby niezaszczepieni nauczyciele tracili pracę, musimy wypracować odpowiedni konsensus - dodał Czarnek.
Czarnek: Nie zamykamy szkół, tylko przechodzimy na tryb zdalny
Pytany z kolei o sens szkolnego lockdownu, który ma zostać wprowadzony od 20 grudnia Czarnek stwierdził: - Nie zamykamy szkół, tylko przechodzimy na tryb zdalny na trzy dni przed świętami.Minister przyznał, że gdyby nie zaplanowana od 23 do 31 grudnia przerwa świąteczna, którą można wykorzystać, to nauczania zdalnego w tym okresie w ogóle by nie było. - Sytuacja w szkołach nie jest zła, poziom zakażeń nie jest wysoki. 95 proc. dzieci uczy się stacjonarnie, a na Lubelszczyźnie nawet 97 proc. - zaznaczył Czarnek.
Nieco inaczej widzą to dyrektorzy szkół, których pracę od dwóch miesięcy paraliżuje pandemia.
- Jedna kwarantanna się kończy, a kolejna zaczyna. Żartujemy, że dzień bez kontaktu z Sanepidem, to dzień stracony. Praktycznie codziennie mamy nowe przypadki i nowe zgłoszenie. W tym momencie 5 klas jest na zdalnym nauczaniu. To dokładnie 107 dzieci, czyli ok. 10 proc. wszystkich uczniów w szkole - mówiła kilka dni temu na naszych łamach Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.
- U nas na kwarantannie jest obecnie 8 klas, czyli niemal połowa szkoły - dodaje Katarzyna Cieciura, dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Bł. C. Borzęckiej w Krakowie. - I tak jest od kilku tygodni; jedni wracają z kwarantanny inni na nią idą. Te dzieci, które wrócą do szkoły w przyszłym tygodniu z całą pewnością spędzą święta w izolacji.
Katarzyna Cieciura uważa, że szkoły powinny zostać zamknięte już od przyszłego tygodnia. - 13 grudnia to ostatni moment, żeby uchronić dzieci, a tym samym całe rodziny przed świąteczną kwarantanną. Każdy następny dzień może oznaczać, że w święta trzeba będzie siedzieć w domu - ostrzega Cieciura. I dodaje: - Myślę, że rodzice, którzy planują świąteczne wyjazdy sami zdecydują o pozostawieniu dzieci w domu w najbliższym czasie i byłoby to bardzo rozsądne z ich strony, bo w tym momencie istnieje bardzo duże ryzyko, że część dzieci zostanie objęta kwarantanną.