Organizatorem protestu jest ruch o nazwie Ogólnopolski Strajk „Dzieci do Szkół”, który powstał w ubiegłym roku, kiedy rząd zdecydował się na zamknięcie szkół i wprowadzenie nauki zdalnej. Dziś facebookowa grupa o tej nazwie zrzesza ponad 5 tysięcy osób, ale podobnych inicjatyw jest w sieci sporo.
Liderem “strajku” jest Adam Mazurek, były nauczyciel z Warszawy i ojciec 18-letniej uczennicy technikum chemicznego. Jego córka - jak sam mówi - stała się ofiarą zdalnego nauczania. W ubiegłym roku, podobnie jak wiele jej koleżanek i kolegów, nie zaliczyła zawodowego egzaminu w części praktycznej, zdała jedynie ten teoretyczny. - A to dlatego, że niemal przez cały semestr nie miała ani jednej godziny zajęć praktycznych - mówi Mazurek.
Jego akcję poparło kilkuset rodziców. Listy z “żądaniem gwarancji, że cały przyszły rok szkolny 2021/2022 obędzie się w trybie stacjonarnym” trafiły na biurka dyrektorów szkół w ponad 50 polskich miastach.
Dyrektorzy współodpowiedzialni za naukę zdalną?
Dlaczego to właśnie oni stali się adresatami listów, skoro decyzja o lockdownie nie leży w ich kompetencjach? Co więcej, w liście czytamy nawet, że dyrektorzy “jako wyżsi rangą urzędnicy państwowi” są współodpowiedzialni za “odbieranie uczniom normalnej edukacji, opieki i wychowania, działając na wielką szkodę dzieci i rodzin”.- Dyrektor ma możliwość, by szkoła działała normalnie, nawet jeśli rząd uzna, że powinna być zamknięta - mówi Adam Mazurek i tłumaczy: - We wszystkich rozporządzeniach ograniczających funkcjonowanie szkół jest furtka dla dyrektorów, którzy mogą otworzyć szkołę, jeśli rodzice zgłoszą, że ich dzieci nie mają w domu warunków do nauki online. Na tej podstawie wiele szkół w Polsce przez cały rok szkolny funkcjonowało normalnie, ale były też takie, które odmawiały rodzicom przyjęcia dziecka - dodaje Mazurek.
Eksperyment na dzieciach
W liście przygotowanym przez jego organizację czytamy m.in., że rodzice nie wyrażają zgody “na kontynuowanie eksperymentu pedagogicznego na dzieciach, polegającego na odbieraniu im normalnej edukacji, opieki i wychowania, w ramach tzw. walki z koronawirusem”, a także na “kontynuowanie szkodliwej dla zdrowia i rozwoju dzieci oraz nieefektywnej, nauki zdalnej poprzez komputer”.“Dzieci odczuwają negatywne skutki bezpodstawnego zamknięcia ich w domach, braku kontaktu z rówieśnikami, nauczycielami, pozbawienia wychowania fizycznego czy zajęć dodatkowych - piszą rodzice i zapowiadają: “nie pozwolimy na to ponownie”.
Kolejny szkolny lockdown w październiku?
W rozmowie z nami Adam Mazurek podkreśla, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że już w październiku rząd będzie chciał ponownie zamknąć szkoły, tłumacząc to kolejną falą pandemii. - Nie zaakceptujemy takiego rozwiązania - ostrzega Mazurek.W liście znalazł się też akapit dotyczący maseczek. Rodzice z Ogólnopolskiego Strajku “Dzieci do szkół” od samego początku sprzeciwiają się ich noszeniu przez dzieci na terenie szkół. Teraz piszą, że nie wyrażają zgody “na uniemożliwianie dzieciom swobodnego oddychania poprzez zmuszanie ich do noszenia maseczki na terenie szkoły, mierzenie temperatury ciała, dezynfekcję rąk czy dystans społeczny oraz inne niezgodne z prawem procedury medyczne”.
Nigdy więcej zdalnego nauczania! - kończą swój list rodzice.