Po wczorajszej konferencji prasowej, na której minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że od 20 grudnia do 9 stycznia szkoły podstawowe i ponadpodstawowe będą pracować zdalnie zapadła cisza. Na temat szczegółów tego nowego szkolnego lockdownu milczy nie tylko resort zdrowia, ale także ministerstwo edukacji. Tymczasem pytań i wątpliwości jest mnóstwo.
Mają je na przykład rodzice niepełnosprawnych dzieci, uczących się w szkołach specjalnych. Podczas ostatnich lockdownów te placówki mogły funkcjonować w miarę normalnie. Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem, to dyrektorzy mieli wówczas decydować, czy szkoły będą pracować zdalnie, czy stacjonarnie. W Krakowie wszystkie szkoły specjalne niemal przez cały czas były otwarte. Jak będzie tym razem?
- Nie wiem - bezradnie rozkłada ręce Iwona Pasznicka-Longa, dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Krakowie. - Cały czas sprawdzam na stronie MEiN czy jest już rozporządzenie, ale nadal nic nie ma. Tymczasem od rana rodzice uczniów bombardują mnie telefonami, oni też chcą wiedzieć co będzie z ich dziećmi. Jeżeli mielibyśmy być zamknięci to 100 procent rodziców naszych uczniów musi brać wolne w pracy, bo w przypadku szkoły specjalnej nie ma znaczenia, czy dziecko ma 8 czy 15 lat, bo samo w domu nie zostanie. Niejeden rodzic na mnie pokrzykuje, że on to musi wiedzieć już teraz i co ja sobie wyobrażam. Ja rozumiem te nerwy, ale nic nie mogę powiedzieć ani zrobić bez rozporządzenia ministra - dodaje Iwona Pasznicka-Longa.
Czy świetlice będą otwarte?
Na rozporządzenie czeka również Katarzyna Cieciura, dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Bł. C. Borzęckiej w Krakowie.- O planach ministerstwa wiem tylko tyle, co przeczytałam w mediach, więc na razie nawet nie informuję o tym rodziców uczniów - przyznaje dyrektorka.
Sama chciałaby wiedzieć, czy na przykład szkolne świetlice będą musiały przyjmować dzieci, których rodzice pracują i nie mogą zająć się swoimi pociechami. - Tak było w czasie ubiegłorocznego zdalnego nauczania i zawsze mieliśmy kilkoro takich uczniów z różnych klas - przypomina Katarzyna Cieciura.
Święta na kwarantannie?
Jej zdaniem, wprowadzenie zdalnego nauczania na trzy dni przed świętami jest “totalnym absurdem”. Szkoły już teraz są zdziesiątkowane, nauczyciele chorują, a dzieci co chwila trafiają na kwarantannę.- U nas jest to obecnie 8 klas, czyli niemal połowa szkoły. I tak jest od kilku tygodni; jedni wracają z kwarantanny inni na nią idą. Te dzieci, które wrócą do szkoły w przyszłym tygodniu z całą pewnością spędzą święta w izolacji - mówi Katarzyna Cieciura.
Dyrektorka krakowskiej podstawówki uważa, że szkoły powinny zostać zamknięte już od przyszłego tygodnia. - 13 grudnia to ostatni moment, żeby uchronić dzieci, a tym samym całe rodziny przed świąteczną kwarantanną. Każdy następny dzień może oznaczać, że w święta trzeba będzie siedzieć w domu - ostrzega Cieciura. I dodaje: - Myślę, że rodzice, którzy planują świąteczne wyjazdy sami zdecydują o pozostawieniu dzieci w domu w najbliższym czasie i byłoby to bardzo rozsądne z ich strony, bo w tym momencie istnieje bardzo duże ryzyko, że część dzieci zostanie objęta kwarantanną.
Nauczyciele i rodzice zastanawiają się też, co z zaplanowanymi na czas szkolnego lockdownu wycieczkami. Prócz szkół wszystko inne ma przecież działać w miarę normalnie. Nie zamknięto kin, teatrów, muzeów, czy centrów rozrywki. Czy szkoły, które już wcześniej zaplanowały wyjście będą mogły z tego skorzystać?
Co z klasami I-III i przedszkolami?
Minister zdrowia nie sprecyzował również, czy na zdalne nauczanie będą musiały przejść również dzieci z klas I-III. Przypomnijmy, że podczas ostatnich szkolnych lockdownów, te klasy najdłużej uczyły się stacjonarnie. Czy tym razem maluchy będą mogły chodzić do szkoły?A jeśli nie, to dlaczego tych samych zasad nie stosuje się w przypadku przedszkoli? Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska podczas wczorajszej konferencji prasowej sam nie był tego pewien.
Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy, czy przedszkola i żłobki będą pracować normalnie, musiał go wyręczyć rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz, który stwierdził, że nauka zdalna nie obejmie tych placówek. Teraz nauczyciele zastanawiają się, czy wirus omija przedszkola szerokim łukiem.
Ministerstwo czeka na przepisy
Te wszystkie pytania skierowaliśmy jeszcze wczoraj do ministerstwa edukacji. Dziś nadeszła odpowiedź. Okazuje się, że samo ministerstwo niewiele wie na temat zapowiadanych obostrzeń.- Szczegółowe informacje będą określone w przepisach, czekamy na projekty - informuje biuro prasowe resortu edukacji. A Anna Ostrowska, rzeczniczka ministra w rozmowie z nami dodaje: - Trudno powiedzieć, czy rozporządzenie w tej sprawie ukaże się w tym tygodniu, czy może w przyszłym, to bardzo świeża sprawa.