Pod projektem ustawy „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli” Związek Nauczycielstwa Polskiego zebrał ponad 250 tys. podpisów i w połowie listopada ubiegłego roku złożył inicjatywę w Sejmie. Projekt zakłada powiązanie zarobków nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce, co oznaczałoby spore podwyżki dla uczących - nawet o ponad tysiąc złotych miesięcznie.
15 złotych za godzinę
W środę projekt ustawy prezentował w Sejmie Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przekonywał, że polscy nauczyciele są na czwartym miejscu od końca wśród państw OECD jeśli chodzi o zarobki. Gorzej zarabiają jedynie na Węgrzech, w Słowacji i Grecji.- Polskie państwo płaci nauczycielom skandalicznie mało - zauważył Broniarz i przytoczył historię nauczycielki zatrudnionej na ⅔ etatu. - W styczniu wypłacono jej 1732 zł za 112 godzin pracy. Wyszło po 15,46 zł za godzinę. Przypomnę, że minimalna stawka godzinowa w Polsce to obecnie 19,70 zł. Nauczycielka przyznała: Wczoraj z ciekawości czytałam ogłoszenia o pracę, dziś czytam je z konieczności - zaznaczył Broniarz.
Szef ZNP zwrócił uwagę na ogromny problem braków kadrowych w szkołach, których przyczyną jest właśnie bardzo niski poziom wynagradzania. Zaznaczył, że może to niekorzystnie odbić się na poziomie wykształcenia młodych ludzi, co zresztą zauważył już Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek.
Czarnek: mało poważna propozycja
Jeszcze przed sejmową debatą minister edukacji Przemysław Czarnek na konferencji prasowej przekonywał, że propozycje ZNP są “nie do przyjęcia z punktu widzenia bezpieczeństwa budżetowego”.Jest to po prostu nie do zaakceptowania i związki zawodowe o tym wiedzą, więc tę propozycję pana prezesa Broniarza traktuję jako mało poważną - dodał Czarnek.
Minister zapowiedział, że wkrótce jego resort przedstawi w formie projektu ustawy “swoje rozwiązania” dotyczące wynagrodzeń nauczycieli. Czarnek przypomniał, że poprzednie propozycje resortu w sprawie podniesienia wynagrodzeń i zwiększenia czasu pracy nie spotkały się z akceptacją związkowców.
- Żałuję - dodał Czarnek, - że związki zawodowe bardziej skupiają się na zabetonowaniu swoich pozycji w obronie jakichś grup interesów wewnątrz środowiska nauczycielskiego, a nie na perspektywach pracy nauczyciela; nad tym kto będzie pracował w tym zawodzie za lat 5 , 10, kiedy obecni nauczyciele dyplomowani odejdą na emeryturę.
Debata nad obywatelskim projektem odbyła się przy niemal pustej sali sejmowej. Dosłownie garstka posłów była zainteresowana wysłuchaniem założeń ustawy i wzięciem udziału w dyskusji.
Rząd reprezentował jedynie wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski.
Gdzie był Broniarz jak rządziło PO?
W imieniu klubu PiS głos zabrała posłanka Lidia Burzyńska. - Przedstawiony projekt jest sytuacją dość kuriozalną - stwierdziła. - Związek zawodowy jest organizacją ludzi pracy powołaną do ich reprezentowania i obrony. Czyli ma za zadanie wspierać i chronić nauczycieli zawsze, a nie tylko interesować się ich sprawami w czasach kiedy rządzi Prawo i Sprawiedliwość.Dalej posłanka stwierdziła, że wiele zaniechań i zaniedbań spotkało nauczycieli w czasach rządów PO-PSL. - Gdzie był wtedy pan Broniarz i ZNP? Wówczas nie tylko nie było podwyżek płac, ale nawet nie było ich waloryzacji. Dlaczego związek nie przygotował wtedy obywatelskiego projektu? - dopytywała Burzyńska.
Argumenty przytoczone przez Burzyńską są doskonale znane ze słynnych już maili ministra Michała Dworczyka. Pochodzą one z czasów strajku nauczycieli. To wówczas rządzący mieli szukać "haków" na Sławomira Broniarza, szefa ZNP. Jednym z "możliwych kierunków ataku" miało być to, że za czasów PO-PSL związek nie protestował przeciwko polityce rządu, choć wówczas zamykano szkoły i zwalniano nauczycieli.
Posłanka Burzyńska zapewniła w Sejmie, że rząd PiS wspiera i dostrzega nauczycieli. Wyliczyła, że od 2018 roku ich pensje wzrosły o ponad 28 procent. Przypomniała, że od września 2019 roku nauczyciele stażyści otrzymają jednorazowy dodatek w wysokości 1000 zł, a wychowawcy w przedszkolach od 2019 roku mają ustawowo zagwarantowany dodatek w kwocie 300 zł miesięcznie.
Nauczyciel - wróg publiczny numer jeden
Posłowie opozycji dopytywali o nieobecnego na sali ministra edukacji Przemysława Czarnka. - Puste ławy rządowe i sejmowe pokazują stosunek tego rządu do nauczycieli, a także inicjatyw obywatelskich i edukacji - stwierdziła posłanka KO Barbara Nowacka.Podczas dyskusji głos zabrała między innymi posłanka PO Krystyna Szumilas: - PiS potraktował nauczycieli jako wrogą grupę, którą trzeba złamać - stwierdziła. - Nauczyciele od początku są traktowani jako wróg tego rządu.
Szumilas przypomniała też, że od stycznia tego roku uczący otrzymali kolejny cios polegający na obniżeniu ich pensji w związku z wejściem w życie Polskiego Ładu.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy zaznaczyła: - Pensje nauczycieli nie mają nic wspólnego z godnością. Ich wynagrodzenia są obraźliwe dla nich, dla uczniów i rodziców, ale przede wszystkim są wstydem dla państwa i rządu. Nauczyciele są niedoceniani, źle wynagradzani i dobijani falą hejtu - dodała Dziemianowicz-Bąk. - Stali się dla rządu PiS wrogiem publicznym numer jeden.
Ograniczyć religię, zlikwidować Kartę nauczyciela
Z kolei posłanka Joanna Senyszyn zaproponowała “minutę ciszy po polskiej szkole zamordowanej przez lex Czarnek”, czyli ustawę zwiększającą rolę kuratorów oświaty. Następnie zaproponowała ograniczenie liczby lekcji religii z dwóch godzin tygodniowo do dwóch rocznie. - Niech księża katecheci pracują w ramach misji, a nie za 1,6 mld zł rocznie - stwierdziła i zaapelowała, by zaoszczędzone w ten sposób pieniądze trafiły do - jak się wyraziła - “prawdziwych nauczycieli”.Artur Dziambor z Konfederacji stwierdził, że nauczyciele powinni zarabiać więcej, ale “nie tymi metodami”. - Karta nauczyciela powinna zostać zlikwidowana, należy wprowadzić bon edukacyjny i urynkowić szkoły, tak by były prywatnymi firmami, które oferują wykształcenie - zaapelował Dziambor. Dodał, że polscy nauczyciele mają najniższe pensum w Europie, a ścieżka ich awansu zawodowego jest “patologiczna”. - Wystarczy posiedzieć w szkole 10 lat żeby być na najwyższym stopniu awansu - zauważył.
Dariusz Piontkowski: Musieliśmy nadrabiać straty
W imieniu rządu głos zabrał wiceminister Dariusz Piontkowski, który zwrócił się do posłów opozycji: - Słuchając dzisiejszej debaty dochodzę do wniosku, że jedyną rzeczą o jakiej marzycie jest, by ten rząd podał się do dymisji. Innego programu nie macie.- Gdy rządziliście przez 8 lat podwyżek nie było - dodał Piontkowski. - Musieliśmy nadrabiać straty, które państwo po sobie zostawili.
Następnie wiceminister wyliczył, że skutki finansowe przyjęcia ustawy sięgałyby 20 miliardów złotych.
- Projektodawcy nie wskazują, skąd wziąć te pieniądze, nie zwrócili uwagi jakie są realne możliwości budżetu państwa. Mówicie tylko “nam się należy” - zauważył Piontkowski i podsumował: - Ze względu na koszty i brak liczenia się z realiami finansowymi budżetu państwa rząd negatywnie opiniuje ten projekt ustawy.
Projekt został skierowany do dalszych prac w komisjach sejmowych