"Dziecko nie będzie wychodziło na spacery i wycieczki"
Choć oficjalnego zakazu nie ma, a ministerstwo przekonuje, że organizowanie wycieczek przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa jest dopuszczalne, to jednak dyrektorzy i nauczyciele nie chcą brać na siebie odpowiedzialności.Wraz z początkiem nowego roku szkolnego w wielu szkołach rodzice uczniów dostali do podpisania różnego rodzaju oświadczenie, w tym te dotyczące właśnie wyjść poza teren placówki.
Rodzice uczniów jednej ze skawińskich podstawówek musieli złożyć swój podpis pod zdaniem: “Zostałem poinformowany, że zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego dziecko nie będzie wychodziło na spacery i wycieczki podczas pobytu w placówce. Dopuszcza się jedynie pobyt na terenie szkoły”. Szkoła nie wspomina o tym, że tego typu zalecenia mogą być wydane w przypadku szkół znajdujących się w żółtej lub czerwonej strefie, a Skawina jeszcze nigdy nie trafiła do żadnej z nich.
- Szkoła nie ma prawa dawać rodzicom do podpisu takich oświadczeń - twierdzi Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty. - Nie może być tak, że dzieci z powodu koronawirusa mają mniejsze możliwości poznawcze i edukacyjne niż wcześniej. One już i tak dużo straciły z powodu zamknięcia szkół, nie można im fundować kolejnych ograniczeń.
"Nie żyjemy w normalnej rzeczywistości"
Jednak takie ograniczenia wprowadza większość szkół i przedszkoli. - Na razie wszystkie wyjścia i wyjazdy zostały odroczone, musimy się najpierw zorganizować w nowych warunkach - mówi Małgorzata Dobrucka, dyrektorka SP nr 126 w Krakowie.- Nie żyjemy w normalnej rzeczywistości i dlatego nie może być tak, jak do tej pory - dodaje Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie. - Wspólnie z nauczycielami ustaliliśmy, że na razie żadnych wyjść poza teren szkoły nie będzie Powrócimy do tego co było, kiedy dostaniemy informację, że epidemia wygasa.
Boją się odpowiedzialności karnej
Dyrektorka "dwójki" zaznacza, że jej priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa uczniom.- Wiadomo, że te dzieci po szkole spotykają się z innymi osobami, chodzą do sklepów na place zabaw, ale nas nie będą rozliczać z tego, co wydarzyło się po szkole, ale z tego czy dołożyliśmy wszelkich starań by zapewnić bezpieczeństwo na terenie szkoły - dodaje dyrektor Gajęcka. - Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby nauczyciel zabrał dzieci do kina i któreś zaraziło się tam koronawirusem. Za narażenie zdrowia lub życia ucznia dyrektorowi szkoły grozi odpowiedzialność karna i nawet pięć lat pozbawienia wolności, nikt z nas nie chce tłumaczyć się przed sądem, czy dołożył wszelkich starań, by zapewnić uczniom bezpieczeństwo.
Zdaniem Barbary Nowak dyrektor szkoły nie może ponosić odpowiedzialności za zachorowanie ucznia. - Rozliczyć można go tylko z tego, czy wszystkie procedury i zalecenia były przestrzegane podczas wycieczki - mówi małopolska kurator. - Jeśli szkła wspólnie z rodzicami podejmie decyzję o wyjeździe uczniów, to ja na pewno nie będę w to ingerować - dodaje Nowak.
Problem w tym, że sami rodzice są w tej kwestii podzieleni. Jedni panicznie boją się wirusa, inni go bagatelizują, a są też tacy, którzy nie wierzą w jego istnienie.
- Gdybyśmy zaproponowali teraz jakiś wyjazd, to pewnie część rodziców by nas za to zjadła, a już na pewno doszłoby do ostrego konfliktu, gdybyśmy ich poprosili o wspólne stanowisko w tej sprawie - mówi Jolanta Gajęcka.
Dlatego szkoły wolą się nie wychylać.
Szkoły rezygnują. Firmy liczą straty
Cierpią na tym nie tylko uczniowie, ale także branża turystyczna, która po tragicznym sezonie wakacyjnym miała nadzieję na podreperowanie swoich budżetów właśnie dzięki szkołom. Nic z tego.Biuro Podróży INDEX z Katowic, co roku wysyłało na wycieczki szkolne ponad 30 tysięcy dzieci. W tym roku wyśle raptem kilkaset.
- Niemal wszystkie szkoły, z którymi do tej pory współpracowaliśmy zrezygnowały z wyjazdów. Zostały nam wycieczki przeniesione z wiosny ubiegłego roku szkolnego i takie, które miały się odbyć na początku tego roku, ale już zostały przeniesione na maj lub czerwiec - mówi Katarzyna Wróbel, z biura podróży INDEX. - Dzwonią do nas zdenerwowani rodzice, którzy nie rozumieją dlaczego wyjazdy ich dzieci zostały odwołane, wielu nauczycieli też chciałoby jechać, ale nie mogą, bo zabraniają dyrektorzy - dodaje przedstawicielka biura i zapewnia, że z organizowanych przez jej firmę letnich obozów i kolonii, również tych zagranicznych, nikt nie wrócił zakażony.
Ratujmy Szkolne Wycieczki
Sami nauczyciele też jednak mają sporo obaw: - Obawiam się sytuacji zmiany procedur w trakcie trwania wycieczki, na przykład odwołania lotów, odwołania zaplanowanej i zapłaconej imprezy, wprowadzenia kwarantanny, zachorowania uczestnika i konieczności pozostawienia go w innym kraju. Obawy budzi też sprawa odpowiedzialności nauczyciela za zaistniałą sytuację. Mam jednak nadzieję, że wkrótce sytuacja się ustabilizuje, że przestrzeganie procedur przyniesie oczekiwane rezultaty i że wszyscy będziemy mogli swobodnie uczyć się i podróżować - mówi Marzena Urban, nauczycielka z SP nr 11 w Tczewie w wywiadzie zamieszczonym na blogu, który powstał w ramach akcji Ratujmy Szkolne Wycieczki stworzonej przez firmy żyjące z organizacji tego typu wyjazdów.Na stronie poświęconej wydarzeniu przedstawiciele branży próbują przekonać dyrektorów szkół, nauczycieli i rodziców, że mimo pandemii da się zorganizować wartościowe wyjazdy, a tego typu imprezy “to niezbędne uzupełnienie programu nauczania w szkole”.
Zapewniają, że obiekty noclegowe, muzea, parki rozrywki i inne instytucje nauczyły się już funkcjonować w nowym reżimie sanitarnym, a program można tak zorganizować, by zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Radzą, by korzystać przy tym ze sprawdzonych już wytycznych dotyczących organizowania kolonii i obozów letnich. Przypominają też, że w tym roku rodzice wysyłając dziecko na szkolną wycieczkę, mogą za nią zapłacić bonem turystycznym.
Fot. pixabay.com