- W przedszkolach w całym kraju dramatycznie brakuje rąk do pracy.
- W kuratoryjnych bankach ofert można znaleźć setki ogłoszeń dla nauczycieli wychowania przedszkolnego.
- Znalezienie pracownika graniczy z cudem.
- Tak źle jeszcze nigdy nie było - mówią dyrektorzy przedszkoli.
Z danych ministerstwa edukacji wynika, że obecnie szkoły i przedszkola w całym kraju mają 13 698 wolnych miejsc pracy dla nauczycieli. Najwięcej wakatów jest w województwie mazowieckim - 3222; małopolskim - 1726 i śląskim - 1529. Problem dotyczy przede wszystkim dużych miast i jest zdecydowanie mniejszy na prowincji.
Najbardziej poszukiwanymi pracownikami są nauczyciele języka angielskiego, matematyki, fizyki i chemii, ale także - jeśli nie przede wszystkim - wychowania przedszkolnego.
Na stronie małopolskiego kuratorium oświaty jest już ponad 340 ofert pracy w przedszkolach, w tym ponad 200 w samym Krakowie. Dla porównania, szkoły w całym regionie poszukują 155 anglistów, około 100 matematyków, 72 fizyków, 54 chemików i “tylko” 32 biologów.
W przedszkolach w województwie mazowieckim jest ponad 420 wakatów, a na Śląsku 240.
500 zł na start i opieka medyczna
Znalezienie pracownika graniczy z cudem.
- Ja szukam od marca i ciągle brakuje mi trzech osób - mówi Katarzyna, która prowadzi w Krakowie niepubliczne przedszkole językowe.
Zachętą do podjęcia pracy w przedszkolu miały być wymyślone przez nią benefity: 500 zł na start, prywatna opieka medyczna, ubezpieczenie OC, finansowanie szkoleń i kursów specjalistycznych (inni oferują też kartę Multisport lub kuszą przyznaniem budżetu na zakup materiałów do pracy). Nic nie pomaga. Na zamieszczone w sieci ogłoszenie odpowiadają głównie studentki kierunków pedagogicznych.
- Osoby, które kończą studia rzadko idą do pracy w oświacie. Wybierają korporacje, w których na start mogą zarobić drugie tyle - zauważa Katarzyna. I dodaje: - Ja nie jestem w stanie zapłacić więcej niż 3500 zł netto. Zdaję sobie sprawę, że dla młodej osoby po studiach taka pensja nie jest wystarczająca, bo wynajęcie pokoju w mieście kosztuje minimum 1000 zł, ale sama muszę opłacić stale rosnący czynsz, media, kredyty. Już i tak podniosłam rodzicom czesne.
Byle się rodzice nie dowiedzieli
- Tak źle jeszcze nigdy nie było - przyznaje w rozmowie z “Miastem Pociech” pan Tomasz, który wraz z żoną prowadzi w Krakowie sieć niepublicznych przedszkoli. Nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem, bo obawia się, że jego kłopoty z kadrą mogą zaniepokoić rodziców, którzy zapisali do przedszkola swoje dzieci.
Od ponad miesiąca szuka nauczycieli chętnych do pracy. Potrzebuje aż 4 osób. - Na razie odzew jest mizerny. W ubiegłym roku też szukałem nauczycieli, podobnie jak dwa lata temu i szło mi znacznie lepiej - zaznacza pan Tomasz.
Jego zdaniem nauczyciele coraz mniej chętnie garną się do pracy w oświacie, bo zniechęcają ich do tego niskie płace. - Minister Czarnek szczyci się podwyżkami w wysokości 4,4 proc., a tymczasem inflacja wynosi już ponad 15. Myślę, że to jest główny powód braków kadrowych w szkołach i przedszkolach.
Dyrektorzy prywatnych przedszkoli podkreślają też, że nauczyciele, jeśli już decydują się na pracę w oświacie, to chętniej wybierają placówki samorządowe, w których obowiązuje Karta nauczyciela, a wraz z nią niższe pensum, dłuższe wakacje, trzynaste pensje i inne bonusy.
- My, co prawda, możemy zaoferować nieco wyższe wynagrodzenie, ale w zamian za więcej godzin pracy - zaznacza pan Tomasz.
Będzie podwyżka dla nauczycielek w przedszkolach. Decyzja właśnie zapadła
Z przeprowadzonej przez nas analizy ogłoszeń o prace zamieszczonych na stronach kuratoriów oświaty wynika, że nauczyciele zatrudnieni w przedszkolach niepublicznych w Krakowie mogą liczyć na zarobki rzędu 3500 – 5500 zł brutto. W Warszawie stawka wynosi od 4500 do 6500 zł brutto. Nauczyciel języka angielskiego w prywatnym przedszkolu w Warszawie ma szansę zarobić 7000 zł brutto.
Dzieci dostają rykoszetem
Jednak nie tylko przedszkola prywatne mają problemy ze znalezieniem pracowników. Dotyczy to również placówek samorządowych. Niemal połowa ogłoszeń o pracę zamieszczonych na stronie małopolskiego kuratorium oświaty pochodzi właśnie z tych przedszkoli. Ich dyrektorzy nie ograniczają się wyłącznie do tej formy poszukiwania pracownika, bo - jak mówią - z uwagi na ogromną liczbę ogłoszeń nie jest ona dość skuteczna. - Nam udało się znaleźć dwie nauczycielki “własnym sumptem” - mówi w rozmowie z “Miastem Pociech” Joanna Stec, wicedyrektorka Przedszkola Samorządowego nr 178 w Krakowie. - Po prostu nasza nauczycielka przekonała dwie koleżanki, żeby przeszły do nas z prywatnych przedszkoli. Nadal jednak potrzebujemy dwóch osób.
Inni próbują szczęścia w mediach społecznościowych.
“Przedszkole Samorządowe nr 6 w Krakowie szuka nauczycieli do pracy. 5 etatów. Pilne” - takie ogłoszenie pojawiło się kilka dni temu na jednej z facebookowych grup dla nauczycieli przedszkola. Na razie nie widać wielkiego zainteresowania ofertą. Pod postem wywiązała się za to dyskusja.
“Brakuje nauczycieli i kto na tym traci? Dzieci... Nic nie zawiniły, a dostają rykoszetem... Dla mnie to jest po prostu strasznie nie fair. I, znając życie, coraz mniej osób pójdzie na studia i będzie chciało pracować w szkole lub przedszkolu, a my młodsi nie będziemy... Aż strach pomyśleć co będzie, jak w ogóle nie będzie komu uczyć, co z tymi dziećmi” - pisze jedna z komentujących osób.
Ktoś inny dodaje: “Niech zaczną normalnie płacić! Niech rząd się obudzi i zajmie się całą strefą edukacyjną, bo zmierzamy w przepaść z prędkością światła”
“Nie ma młodych w edukacji i nie będzie. Za najniższą krajową? Ostatnią praktykantkę miałam w 2009. To dwa roczniki studentów, które nie poszły do szkoły” - zauważa kolejna z komentujących.
Joanna Stec z Przedszkola nr 178 przyznaje, że problemy z kadrą zaczęły się już w ubiegłym roku. - Wtedy łataliśmy braki nadgodzinami - mówi wicedyrektorka. I dodaje: - Młodzi ludzie z wykształceniem pedagogicznym nie chcą pracować w oświacie i szukają zatrudnienia w innych firmach. Ale trudno się dziwić, skoro woźna w przedszkolu zarabia więcej niż młoda nauczycielka po studiach.