Jak podaje portal sądeczanin.info, 30 maja uczniowie jednej z nowosądeckich szkół średnich wybrali się z nauczycielami na trzydniową wycieczkę do Warszawy. 31 maja, po całodziennym zwiedzaniu stolicy, grupa wróciła wieczorem do hotelu, w którym była zakwaterowana. Podczas kolacji okazało się, że brakuje jednej uczennicy - 16-letniej Sandry.
Koleżanki, z którymi nocowała w pokoju twierdziły, że nastolatka źle się poczuła i wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza. Przeszukano cały obiekt, ale uczennicy nie odnaleziono. Nie odbierała również telefonu, ani nie odpisywała na wiadomości wysłane w portalu społecznościowym.
Zaniepokojeni nauczyciele skontaktowali się z dyrektorem szkoły, a następnie z rodzicami nastolatki. O całym zdarzeniu została powiadomiona również policja. W poszukiwania włączyli się również pozostali uczniowie, którzy w mediach społecznościowych natrafili na informację, że nastolatka miała spotkać się w Warszawie z chłopakami poznanymi wcześniej przez internet.
- Cały czas byłem w kontakcie z rodzicami uczennicy, którzy akurat przebywali za granicą i jak tylko dowiedzieli się o ucieczce córki, przyjechali do Warszawy i próbowali na własną rękę jej szukać. W tym samym czasie poszukiwania prowadziła policja – mówi dyrektor szkoły w portalu sądeczanin.info.
Następnego dnia (1 czerwca) uczniowie wraz z opiekunami wrócili do Nowego Sącza. Tego samego dnia nastolatka została odnaleziona cała i zdrowa. Okazało się, że przebywała u poznanego przez internet chłopaka w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Dyrektor szkoły za całe zajście nie wini nauczycieli, którzy opiekowali się młodzieżą.
- Trzeba podkreślić, że nasza uczennica nie zaginęła, ale samowolnie uciekła z miejsca zakwaterowania - zaznacza dyrektor cytowany przez portal sądeczanin.info. - To nauczyciele zgłosili zaginięcie na policję i natychmiast poinformowali o całym zdarzeniu mnie jako dyrektora i rodziców nastolatki, a więc wszystko zostało wykonane zgodnie z przepisami - dodaje.
Jego zdaniem, ta sytuacja spowoduje, że nauczyciele będą bali się organizować wycieczki i brać na siebie odpowiedzialność. - Ja pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją - mówi dyrektor.
Nauczyciele boją się jeździć na szkolne wycieczki?
O tym, że nauczyciele coraz mniej chętnie biorą udział w wyjazdach z uczniami pisze na swoim belferblogu łódzki polonista Dariusz Chętkowski.
“Czerwiec to miesiąc szkolnych wycieczek. Jednak nie wszystkie klasy pojadą się zrelaksować. Powodów może być wiele, ale najczęściej chodzi o jeden: nie udało się znaleźć opiekuna - zauważa Chętkowski.
Jego zdaniem, nauczyciele odmawiają wyjazdów, ponieważ pracują w kilku szkołach, a wyjazd na wycieczkę z jednej placówki może oznaczać, iż w drugiej trzeba wziąć urlop bezpłatny, co nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem ze strony dyrekcji.
Ale to nie wszystko. Zdaniem Chętkowskiego nauczyciele po prostu obawiają się takich wyjazdów.
“Boją się jeździć z tzw. „pijackimi klasami” - zaznacza polonista. - Dawniej pojedyncze osoby jechały, aby się napić alkoholu, obecnie pojedyncze osoby nie piją. Jak coś się stanie, winę – w rozumieniu rodziców, urzędników, a często także dyrektora szkoły – ponosi nauczyciel.
Kiedyś zaprosiłem na wycieczkę rodzica - wspomina Chętkowski. - Pojechał, urobił się po pachy, przyjemności z wyjazdu nie miał żadnej. Jak wrócił, powiedział: nigdy więcej za żadne pieniądze. Szkoda, pogoda zapowiada się piękna”.