Przemysław Czarnek w opublikowanym dziś wywiadzie dla “Kuriera Lubelskiego” był pytany między innymi o planowane podwyżki dla nauczycieli. Od przyszłego miesiąca mają oni otrzymać o 4,4 proc. więcej, co daje od 130 do 178 zł brutto miesięcznie w zależności od stopnia awansu zawodowego.
Czarnek po raz kolejny stwierdził, że proponował nauczycielom 36 proc. podwyżki wynagrodzeń zasadniczych, ale związki zawodowe nie zgodziły się na te propozycje. - Związki zawodowe dzisiaj - dodał minister, - nie są od tego, żeby chronić nauczycieli, tylko garstki tych, których reprezentują i ich interesów. Akurat tym jest bardzo dobrze, bo to są nauczyciele z nadgodzinami, z dużym stażem, którzy zarabiają 7-8 tys. zł. To są grupy, które chronią związki zawodowe. Więc niech nie twierdzą, że zależy im na przyszłości zawodu nauczyciela. Bo gdyby tak było, to przystałyby na nasze propozycje, które były bardzo szerokie. I mówię to o wszystkich związkach - od ZNP po Solidarność.
O tym, że w polskich szkołach niektórzy nauczyciele mają lepiej niż inni Przemysław Czarnek mówił też w ubiegłym tygodniu na antenie RMF FM. - Jest mnóstwo nauczycieli, którzy pracują przy pensum 18 godzin i chcieliby mieć nadgodziny tylko nie dostają ich od dyrektora szkoły, i chcieliby zarabiać nie 3,5 tys. zł tylko 5 tys. - stwierdził minister.
Czy w Polsce, jak twierdzi minister edukacji, rzeczywiście jest uprzywilejowana kasta nauczycieli zarabiających po 7-8 tys. złotych. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Krzysztofa Baszczyńskiego, wiceprezesa ZNP, który z ramienia związku brał udział w negocjacjach płacowych z ministerstwem edukacji.
- Pan minister miał sen, nie po raz pierwszy zresztą - mówi Krzysztof Baszczyński. - To już kolejne kłamstwo ministra Czarnka na temat zarobków nauczycieli. Nie ma w polskich szkołach jakiejś szczególnie uprzywilejowanej grupy nauczycieli, którzy zarabialiby tak dużo, jak twierdzi minister. To jest po prostu zwykłe nadużycie z jego strony.
CZYTAJ TAKŻE:

Jak zaznacza Krzysztof Baszczyński, podane przez ministra zarobki oznaczałyby, że nauczyciel pracuje przy tablicy niemal 40 godzin w tygodniu, co jest nawet niezgodne z prawem. - A gdzie czas na przygotowanie się do lekcji, spotkania z rodzicami i wiele innych czynności, które wykonują nauczyciele? - zastanawia się Krzysztof Baszczyński. I dodaje:
- Średnia dotycząca wynagrodzeń w oświacie wynosi w granicach 6 tys. zł brutto, ale w tym są nie tylko godziny ponadwymiarowe, ale także wszystkie dodatki, odprawy emerytalne, trzynaste pensje, a nawet nagrody ministra.
Zdaniem przedstawiciela ZNP, minister Czarnek nie po raz pierwszy wprowadza opinię publiczną w błąd. - Robi to celowo, po to by szokować i by ludzie zaczęli się zastanawiać “o co właściwie chodzi tym nauczycielom”.
Baszczyński zwraca uwagę na jeszcze jedną - jak zaznacza - nieprawdziwą informację podawaną przez ministra Czarnka, a dotyczącą 36-procentowego wzrostu wynagrodzeń.
- Nigdy w czasie negocjacji taka propozycja nie padła. Sprawdziłem nawet dokumenty z rozmów z ministerstwem. Proponowany wzrost wynagrodzeń zasadniczych wahał się od 11 do 14 proc. w zależności od stopnia awansu - mówi Krzysztof Baszczyński.
CZYTAJ TAKŻE:

Jego zdaniem, minister Czarnek po prostu dodał do siebie w pionie wszystkie propozycje wzrostu wynagrodzenia dla poszczególnych stopni awansu zawodowego i stąd wzięło się powtarzane przez niego 36 proc.
- Pan minister Czarnek wprowadza opinię publiczną w błąd. To nie pierwsze i zapewne nie ostatnie kłamstwo rozpowszechniane przez niego - dodaje Baszczyński.